Obiecujące, choć dalekie od ideału początki – Pepi, Luci, Bom i inne dziewczyny z dzielnicy (1980)

Film Pepi, Luci, Bom i inne dziewczyny z dzielnicy z 1980 r. to pełnometrażowy debiut reżyserki Almodovara. Warto jednak wspomnieć, że na dwa lata wstecz datowana jest trwająca 90 minut produkcja o jakże sugestywnym tytułowym przekazie, tj. Rżnij mnie, rżnij mnie, rżnij mnie Tim!. Nie trafiła ona do kinowej dystrybucji, lecz stała się początkiem zawodowej współpracy Almodovara z Carmen Maurą, która z powodzeniem kontynuowana była w Pepi, Luci, Bom… a także późniejszych przedsięwzięciach reżysera.
Mimo że debiut Almodovara nie jest do końca udany jako osobna propozycja, przebłyskują w nim zalążki stylu, który z czasem stał się jakże intrygującym znakiem firmowym tego filmowca. Już same napisy początkowe, uzupełnione oryginalnymi ilustracjami i dźwiękami utworu Do the Swim Little Nell, stanowią niewątpliwie magnes dla szukającego w kinie oryginalnego klimatu widza. Osoby, które cenią (lub też te, którym nie przeszkadzają) takie cechy jak absurdalność i przejaskrawienie, nie powinny też być zawiedzione zawiązującą się dość szybko akcją. Na ekranie śledzimy starania Pepi (Maura), by zemścić się na policjancie (Félix Rotaeta), który zgwałcił ją po odkryciu doniczek z marihuaną w jej mieszkaniu. Tak nakreślona historia jest też znakomitą okazją do przedstawienia przyjaźni głównej bohaterki z Bom – punkrockową piosenkarką o lesbijskich upodobaniach (w tej roli piosenkarka Alaska) i Luci (Eva Siva) – niepozorną żoną wspomnianego funkcjonariusza, która skrywa masochistyczne pragnienia.
Przyjaciółki w komplecie: od lewej: Bom, Pepi i Luci,
źródło: listal.com
Film nie spotkał się z dobrym przyjęciem krytyków – Almodovarowi wytykano przede wszystkim wulgarny humor. Nie przeszkodziło to, by produkcja zyskała status kultowej, stanowiącej wyraz idei ruchu La movida madrileña, który rozpoczął się po upadku dyktatury Franco, a charakteryzował się kulturalnym i seksualnym wyzwoleniem. Rzeczywiście, pod tym względem filmowi nie można nic zarzucić. W nieskrępowany, a nawet szokujący (choćby scena oddawania moczu) sposób ukazuje on swobodę i niezależność młodego pokolenia.
Dzięki oddaniu ducha Ruchu Madryckiego, film zyskał miano kultowego,
źródło: dissenso.wordpress.com
Kolejną wartą odnotowania cechą filmu jest jego niedopracowanie w warstwie technicznej, czego przyczyną był niski budżet (środki na realizację tego przedsięwzięcia pomagali zebrać m.in. Carmen Maura i Félix Rotaeta) i małe doświadczenie ekipy realizacyjnej. W efekcie, operatorom zdarzało się ucinać głowy aktorów (np. scena prezentacji erekcji mężczyzn na imprezie), a kręcenie poszczególnych ujęć przeciągało się w nieskończoność. Nie to jednak przyczyniło się do moich mieszanych uczuć na temat tej produkcji. Co więcej, w/w braki tylko podkreślają świeżość i nowatorskość filmu, co w zestawieniu ze świetnie dopracowanymi współczesnymi dziełami Almodovara, tworzy ciekawy obraz jego rozwoju twórczego. 
Prawdziwe mankamenty zdają się tkwić w scenariuszu. Gdy widz poznaje lepiej tytułowe bohaterki, mogą mu nie wystarczyć kolejne, wprawdzie nieraz zabawne, lecz coraz mniej absorbujące, scenki z ich udziałem. Oczekiwałam jakiegoś interesującego i szokującego niczym cały film rozwiązania historii. Wraz z upływem czasu, siła oddziaływania produkcji proporcjonalnie jednak malała, a jej zakończenie okazało się sporym rozczarowaniem. Na szczęście, o pozostawionym niedosycie Almodovar pozwolił nam szybko zapomnieć, proponując w kolejnych latach coraz bardziej intrygujące a przy tym przemyślane produkcje.

Jedna myśl w temacie “Obiecujące, choć dalekie od ideału początki – Pepi, Luci, Bom i inne dziewczyny z dzielnicy (1980)

Dodaj komentarz