Już pierwsze sceny filmu wskazują, że czeka nas prawdziwie szokujący seans. Poznajemy bohaterów, których wyjątkowo niecodzienną fascynacją jest śmierć. Diego (Nacho Martínez) jest byłym torreadorem, który po rozstaniu z areną nie potrafi uwolnić się od żądzy zabijania. Utytułowany matador prowadzi szkółkę walki z bykami, do której uczęszcza m.in. nieśmiały Angel Gimenez (Antonio Banderas), będący pod wrażeniem dziewczyny swojego mistrza, tj. pięknej modelki Evy (Eva Cobo). W życiu Diega jest jeszcze jedna kobieta – prawniczka María Cardenal (Assumpta Serna), która, podobnie jak on, uważa połączenie seksu ze śmiercią za najbardziej pociągający fetysz. Losy wspomnianych bohaterów przeplatają się w zadziwiający, jakże typowy dla Almodovara sposób, tworząc opowieść równie intrygującą, co budzącą odrazę.
Banderas w świetnej drugoplanowej roli Angela Gimeneza zaczął powoli skupiać uwagę filmowego świata; źródło: cineplex.com |
Ciekawa kompozycja kadru i wszechobecna czerwień; źródło: flickfeast.co.uk |
Oczywiste wykorzystanie koloru nie jest jedynym uciekającym do tandetny środkiem, jaki zastosował reżyser. W otwierającej film sekwencji Diego ogląda na ekranie telewizora kiczowate a przy tym makabryczne obrazy, które pochodzą z thrillera Sei donne per l’assassino (1964 r.) i horroru Krwawy Księżyc (1981 r.). Kwintesencją zabawy z konwencją i synonimem złego smaku jest jednak ostatnia scena łóżkowa, której towarzyszy zaćmienie słońca. Posłużenie się w/w sposobami ekspresji sprawia, że Matador przypomina romans mroczny niczym horror a przy tym banalny jak powieść Harlequina. Efekt ten nie do końca przypadł mi do gustu, choć skupiająca się na kryminalnym wątku fabuła jest bez wątpienia nakreślona zgrabnie i interesująco.
Finałowa scena ze skąpanymi w blasku słońca (i oparach kiczu) bohaterami; źródło: polowkipomaranczy.pl |
Choć Matadora nie mogę zaliczyć do moich ulubionych dzieł hiszpańskiego filmowca, wart on jest uwagi ze względu na umiejętność szokowania i świetne aktorstwo. Na największą uwagę zasługuje niezwykle wiarygodna rola Antonio Banderasa (uhonorowana nominacją do nagrody Goya dla najlepszego aktora drugoplanowego), warto też wspomnieć o pojawieniu się na ekranie samego Almodovara (jako projektant mody). Kolejnym przyjemnym akcentem było odciążenie powiewem komizmu atmosfery gęstej od seksualnych i mrocznych emocji. W tej kwestii reżyser postawił na sprawdzone umiejętności Chus Lampreave. Jako matka Evy, aktorka umiejętnie dozuje ironiczny humor, który jeszcze bardziej utrudnia gatunkowe określenie tej zaskakującej produkcji.
Produkcja z czasów kiedy Almodovar robił jeszcze dobre filmy :)Dzięki za przypomnienie, odświeżę sobie.
Polecam w takim razie też inne opisane przez nas ostatnio filmy z wczesnych lat jego kariery. Wśród nich „Matador” akurat nie jest moją ulubioną pozycją, choć seans był niewątpliwie ciekawym doświadczeniem.